piątek, 11 marca 2016

WIOSKA GERMIYAN...MAGIA MIEJSCA I LUDZI.

Tydzień temu wybrałam się w towarzystwie do wioski leżącej niedaleko Izmiru.
Pojechałam tam by spotkać się z kobietą, która stała się popularna przez swoje malunki na ścianach domów swoich sąsiadów i mieszkańców wioski.Namówił mnie do tego mój  dobry znajomy inżynier z Senegalu Mesut. On zawsze stara się bym poznawała Jego znajomych i kogoś ciekawego kogo on by chciał poznać przeze mnie. Zwłaszcza, że wie iż ja szaleję za sowami, a tam motywem przewodnim jest Pani Sowa. tak Pani Sowa bo to ukłon  artystki w kierunku Kobiet.

Germiyan leży ok 70 km od Izmiru w kierunku półwyspu Çeşme. Dojaz jest bardzo utrudniony. Najlepiej mieć swój transport  w tym wypadku.
Można wtedy objechać resztę i zrobić fajne zdjęcia.

Wioska ta od 2015 roku jest na liście miejscowości serwujących SLOW FOOD czyli oznacza to, że wszystko się przygotowuje na bieżąco i bez pośpiechu oraz ze swoich składników. Jak się jest głodnym to lepiej mieć coś ze sobą.
W domowej kawiarence przy ulicy można napić sie kawy lub herbaty i kupić dary natury.

Mieszkańcy wioski pozornie tylko prowadzą sobie sielskie spokojne życie. Gdyż przyszło im się zmagać z różnymi strasznymi sprawami. Np. protestowali przeciwko ponownemu otwarciu kamieniołomu. Nawet mnie mieszkańcy wioski zaangażowali w uczestnistwo w spotkaniu przeciwko powstaniu ziejącego pyłem , huczącego od kopar kamieniołomu.  Mało tego okazuje się, ze chcą im gdzieś blisko postawić wiatraki turbinowe te wielkie, które sa źródłem wielkiego hałasu. Z jednej strony enrgia odnawialna owszem ale...nie tak blisko domów. Zwłaszcza w wiosce SLOW FOOD.
Jeszcze jeden problem...tuż poniżej wioski nad morzem jest farma tunczyków. Te tuńczyki są wysyłane do Japoni. Jednak wcześniej uśmiercane. Podobno czasem smród jest nie do wytrzymania. Ja sama próbowałam znaleść to miesjce...ale mi się nie udało. Może skierowałąm się w złą stronę.


Gdzieś jest w mych archiwach moja fotka z tego spotkania. Byłam tak zaangażowana w nie , że Panie które koło mnie siedziały porosiły bym przeczytała im petycje, którą nam dali do zaznajomienia się z nią. Dość dziwne to uczucie dla mnie było. Choć jestem człowiekiem obytym w wielu sprawach to nigdy nie byłam na takim protest spotkaniu w nieznanej mi wsi...z nieznanymi a jakże bliskimi sercu ludzmi.








 pyszna lemoniada...przepis na nią podam Wam tu proste a jakie pyszne:

4 cytryny umyte, wyparzone
2 pomarańcze średnie lub 1 duża, umyte zamrozić.
cukier ( bez przesady) ale wg własnego smaku.

Cytryny i pomarańcze należy zamrozić. Potem wyjąć z zamrażarki i jak będą rozmorżone zetrzeć na tarce w całości.
Potem przekłądamy miazgę do gazy lub cieńkiej scierki...ja wykorzystuję białą poszewkę. Tak zapakowaną miazgę wkładamy wraz z opakowaniem do 10 litrów wody i zostawiamy na noc. Powoli miazga przez noc uwolni się do wody.Potem odsączamy reszte ze szmatki, można nią lekko zamieszać by się reszta cytrusowej miazgi wyzwoliła i dodać cukier. Przelać do butelek i przechowywać w lodówce. Ja obdzieliłam lemoniadą sąsiadów i sama z mamą piłam ją z 2 tyg jak nie dłużej. Bardzo długo się trzyma bez konserwacji. Zmrożone cytryny są zdrowsze niż zwykła cytryna.Zwłaszcza ich skórka. to lemoniada jaką robi się tu w Turcji nie wszędzie ale w spec. miejscach. Mnie nauczył znajomy, który ma swą kawiarenkę w uroczym miasteczku Seferhisar..Salihli.

SMACZNEGO!




      Złożyliśmy wizytę u jednej Pani w domu Jej rodziców, udostępnia swój do oglądania jak to dawniej wyglądały wiejskie domy.Przy okazji sprzedaje swe dzemy inne organiczne produkty.
 Po mojej lewej właścicielka domu a po prawej jej koleżanka. Panie zachwyciły się nie czym innym jak moimi butami. Też je uwielbiam...:)



 Nuran Erden, artystka w każdym calu, wykształcenie średnie. Do szkoły średniej dojeżdżała do Izmiru. Co dzień w 2 strony 140 km. Sama mówi, że z dziada pra dziada jej rodzina to rolnicy i nadal tym się zajmują.


BĄDŻ ZAWSZE SOBĄ
CHYBA, ŻE MOŻESZ BYĆ JEDNOROŻCEM TO ZAWSZE BĄDŹ JEDNOROŻCEM ;) Pasuje i do Pani artystki i do mnie...ja też artystka na swój sposób :)



2 granaty co je dostaliśmy  od pewnej babci z ogródka...a Pani Nalan poczęstowałą nas pysznym melonem i zrobiła herbatkę. My kupiliśmy od niej bob suszony i mandarynki. 



























Ludzie w wiosce zwykle są w podeszłym wieku. Z niektóymi mieszkają ich dzieci a do innych dzieci wpadają tylko w odwiedziny. Ludzie serdeczni i otwarci na rozmowy. Bardzo wylewni. Tak chodząc po wiosce dostałam  2 duże granaty  z ogrodu pewnej starszej pani. Ta Pani opowiedziała nam o sobie i o synu, który załątwił dla wioski otrzymania zaszczytu bycia SLOW FOOD, co nie było łatwym zadaniem.

Na ścianach domów mnustwo jest twórczości pewnej Pani co to się nigdy nie pyta właśćiciela czy może ale obiera sobie ściane i sama decyduje o tym co na niej namaluje. Sama mówi, że jak zaczęłą tak malować to wybierała białe ściany a nastepnie ludzie zaczęli ją pytać dlaczego maluje na ścianie sąsiada a nie na ich. Od razu powiedziała, że tylko na białej ścianie będzie malować. Co na maluje to jej sprawa a nie właściciela. Mówi Wy sobie w domu mieszajcie a ja na zwenątrz.
Domy są przyozdobione kwiatami, owocami granatu, kotami i sowami. Na 1 domu 3 ślimaki....czyli SLOW FOOD logo. Wszyscy mówią o artystce dobrze. Pani Nuran Erden ma małą kawiarnię i jest domorosłą artystką. Robi to co lubi a ludziom sprawia to wiele radości. Mało tego mają zawsze turystów, którzy przyjezdżają specjalnie by sfotografować się z jej malunkami. Sama artystka jest raczej małomóna.



To był mój pierwszy raz lecz nie ostatni w tej uroczej wiosce. Zamierzam tam wrócić w trochę innych okolicznościach.

Brak komentarzy: