poniedziałek, 30 maja 2016

Ciekawostki z Turcji...Świat wokół Niki.

To znalezisko zwane OBRUK...należy do jednego z moich odkryć. Oczywiście inni już je wcześniej niż ja widzieli. Tego typu olbrzymie kratery z wodą powstają w pobliżu Konyi * dawne Iconium. Konya to miasto wojewódzkie położone w Centralnej Anatolii. Jest to miejscowość pełna historii i ciekawych architektonicznie budowli z okresu Seldzuckiego. Jadąc na Kapadocję z Antalii czy też z Izmiru zwykle jezdziemy przez Konię.

Jak mi czasu wystarcza to staram się moim grupom pokazać to niesamowite miejsce.Długo ukrywałam tą informację przed światem, gdyż Obruk zobaczyć należało do niespodzianek w moich programach.



Ten Obruk ma ok 70 m szerokości i 140 m gł.






Obruki powstają nagle. Jest to zjawisko zapadania się gruntu na skutek cofnięcia się wód gruntowych. Takie zapadnie powstają w różnych miejscach w okolicach Konii. Jest ich w sumie ok 35 i liczba roścnie. Różne mają średnice i głębokości. Moi turyści z jednej z moich u kochanych grup.byli przerażeni jak mnie na brzegu obruku zobaczyli. Nie chcieli mnie fotografować i krzyczeli bym się cofnęła.
 Nie da się ukryć , że mieszkańcy okolic są przerażeni, gdyż przybywa obruków z dnia na dzień . Pojawiają się na polach uprawnych oraz co gorsze, w miejscach  mieszkalnych. To niepokojące zjawisko zdaje się nie mieć końca...ani 100% wyjaśnienia. Nie wiadomo jak można by mu zapobiec. Obruki przyciągają turystów. Nie są jednak bezpieczne. Strach pomyślęć, jakby tak wpaść do takiego...jak z niego wyjść...oczywiście, jeżeli uda am się wypłynąć z takiej głębokości.





ehh fajnie tak powspominać. To był dzień pełen atrakcji.

niedziela, 8 maja 2016

GDZIE MNIE OSTATNIO NOGI PONIOSŁY.

Nie będę ukrywać, że nie lubię biegać ale za to uwielbiam chodzić, długo i intensywnie. Lubię rower i pływanie. Staram się dbać o formę po zrzuceniu wielu kilogramów, by nie wrócić do ani 1kg więcej.
Zrzucenie wagi kosztowało mnie wiele wysiłku, zmieniłam odżywianie o 360 stopni i chcę się utrzymać w formie. 
Planuję powrócić do ćwiczeń Tai Chi, kiedyś byłam w tym dobra. Tai Chi dało mi spokój ducha i umysłu. Równowagę emocjonalną i dobry alans oraz oddech. Jednak jak tu przyjechałam musiałam przerwać ćwiczenia nadczym boleje do dnia dzisiejszego. 

Nie jestem leniwcem. Jestem aktywna do granic swoich możliwości. Jak mam chwilę dla siebie to staram się wyrwać w zielone. 

Izmir otaczaja przepiękne góry i wody morskie. Morze Egejskie tworzy ciekawe układy ląd -woda. Mamy tu półwyspy oraz szereg zatok. Po 2 końcach Izmiru powstały Parki , od strony Balcova mamy Park Leśny a od strony Karsiyaki jest Park Życia,..Yasam Parki to takie Zoo  oraz Ptasi Raj z kilometrami dróżek na wodzie, do chodzenia lub jazdy na rowerze. Dla samochodów wstęp wzbroniony. Móje wypady do Ptasiego Raju to całodniowe wyprawy po to by dużo pochodzić. Pobyć z naturą. O tym w poście. 

Teraz czas na spacer w Parku Leśnym na Balcova. 





               Idąc tą aleją możemy najeść się białej morwy oraz śliwek do woli.





Morwa i ja :)



Śliwka...a paluchy od morw takie czerwone... bo się wcześniej nimi opchałam :)







                 




Widok na Balcova, góry Nif otaczające Izmir oraz w 
oddali dzielnica Narlidere.                            

                               siedzę i pozuję z falami :)

  



Tu pozuję z palmami :)


 


Być jak Efe....nie ma to jak zatańczyć z rebeliantem z gór w Aydin. Dzięki tym ludziom przyszło wyzwolenie zarówno Aydin jak i Izmiru w 1922 r. Taniec tańczony przez Efe to Zeybek.






....i choć folklor to nie jest mój ulubiony gatunek tańca to tu muszę się przyznać poszło mi całkiem dobrze :)










Balcova i centrum handlowe w oddali.Turcy wolą tam się tłoczyć. Dzięki Bogu ja mam dla siebie wiele pustej przestrzeni...a i towarzysz się znajdzie np. piesek bezpański, których tu nie brak.



   Ta śliczna sunia przylgnęła do nas...bo z mężem byłam...i tak nam towarzyszyła przez dalszą trasę. Lubiła jak się ją głaskało i reagowała na komendę Chodź tu!
Moja Mama jak posłałam Jej Vibra tą fotkę,,,napisała o widzę, że narodowy piesek do wynajęcia na polowania :) Narodowy ...tzn. w języku mojej Mamy...bezpański,






                     Upańszczyłam pieska...ale imienia Jej nie nadałam,








                       





                                                             Hej ho to Jo :)






se kukam :)


Mimo iż w słońcu jest dość ciepło to pamiętajmy, że takie miejsca odsłonięte i z każdej strony morze mają to do siebie, że są wietrzne i trzeba chronić siebie, uszy i zatoki. Mnie mało nie wywiało..:)

19.FESTIWAL KWIATÓW W BAYINDIR...4.05-8.05.2015

Wraz z wiosną w Izmirze i okolicach rozpoczyna się pasmo różnych festiwali. Ja w miarę możliwości staram się w nich uczestniczyć i choć w zdjęciach i moich opisach....zabrać Was tu do siebie, byście i Wy mogli czegoś kulturowego doświadczyć. To taka podróż dzięki której zdobywamy wiedzę na temat zwyczajów i upodobań Turków.

Często organizacja niektórych, festiwali od strony rozrywkowej pada lecz jest wiele interesujących spraw, które między czasie się dzieją.

Dziś wybrałam się za Izmir ok 70 km do Bayindir. Miejscowości należącej do Metropolii Izmirskiej. Przejazd pięknie malowniczą trasą...i sporo czasu poświęcone na poarkowanie. Ostatecznie się udało. Niesamowite tłumy odwidziły dziś Bayindir, który słynie z tego, że jego mieszkańcy zajmują się hodowlą sadzonek. Znajdziecie tu wszystko a nawet wiecej...różne egzotyczne i mniej egzotyczne drzewka czy kwiaty. Roslinek do wyboru do koloru...i w bardzo przystępnych cenach.

Od miejsca parkingowego na terenie starych, opuszczonych warsztatów, do miejsca festiwalowego dzieliło nas kilkaset metrów, Wcisnęliśmy się w tłumy by popłynąć wraz z nimi tam, gdzie nas poniosą. Wzdłuż szerokich uliczek poustawiali się ze swoimi kwiatami wystawcy, między nimi przemykali sprzedawcy balonów i wianków plastikowych. Te wianki miały niesamowite powodzenie. Prawie każda kobieta chciała w tym dniu mieć na głowie kwiaty, w końcu nie wypada na festiwalu kwiatów pozostać obojętnym.  Muszę dodać , że moi turyści zawsze się mnie pytają, czy te wianki, które sprzedają na kijach, to coś znaczą. Zawsze odpowiadam, że nic nie znaczą prózz tego, że cieszą człowieka. Jak je sprzedawać zaczęli to były chińskie a teraz są dużo ładniejsze tureckie. Sama na dzień festiwalu sobie kupiłam. Nie byłam przkonan co do koloru. Mama jednak mnie przemiło nazwała, i wtedy przestałam bzyczeć, że mi kolor nie pasuje. Moją Mama nazwała mnie rusałką :) Pogłaskała to` małe dziecię` we mnie :) czasem tak jest konieczne. Tyczy się to Nas wszystkich.


                                                                  :) Ja


Wiecie Turcy lubią się przebierać i stroić. Często do przesady i nie na temat...ale Oni już tak mają.
Mnie zachwyca ich twórcze myślenie w różnych aspektach życia, zwłaszcza jeżeli tyczy się to sztuki i różnego typu wynalazków niskobudżetowych. Tu nie mają sobie równych.



               Pierwszy raz widziałam tą różę, czerwono-żółtą. Jak Twierdził hodowca, rzadko spotykana.


 
                                   






Trochę więcej zdjęc wrzucę później. Tłok był duży ,,,raczej był to festiwal bardziej bazarowy. Prócz kwiatów inne rzeczy też można było znaleść. Zapach kwiatów rozchodził się we wszystkie strony. Człowiek tonie w zapachu otoczony taką ilością  kwiatów i jest oszołomiony ich pięknem.




Na koniec moje wsponienia z wycieczek z Wami....złożone w kolaż przez mego przyjaciela Feriduna Hacihasanzade...i przyozdobione kwiatami, sfotografowanymi przez Niego. Miły gest na moje urodzinki...a, że w zimie wypadają to się cieplej na sercu robi :) Ja teraz szczuplesza o ok 20 kg :)