poniedziałek, 2 czerwca 2008

FESTIVAL CZERESNI..IZMIR..01.06.2008




Wczoraj byla niedziela, ktora zapowiadala sie na zwykla i calkiem nieciekawa.Po sniadaniu zasiadlam do kompa, zeby troche popisac.Napisalam krotkie opowiadanie o swoich, jak zwykle przezyciach , ktore zajelo mi niewymiernie do swej dlugosci sporo czasu.

Okolo poludnia zadzwonili znajomi(mamy takie sobie kontakty) czy nie chcialabym sie z Nimi wybrac na Festiwal Czeresni, ktory odbywa sie co roku w wiosce Beleben nalezacej do Izmiru.Pomyslalby kto, ze az tak sie za mna stesknili;)wiem..uszczypliwa jestem.. ale to bylo mile z ich strony.
Nie zastanawialam sie dlugo, gdyz nie czynilam na ta Niedziele wielkich planow.Pozbieralam sie tak szybko jak moglam i pojechalismy w 5 tke (ich dwoje i 2ka ich dzieci) na Festiwal.Nie spodziewalam sie wiele po takiej imprezie ale musze przyznac, ze bylam mile zaskoczona moze za wyjatkiem wystepow estradowych i organizacji przeplywu mas;)

Nie do opisanie byl ruch uliczny jaki zapanowal w tej wiosce na jednej waskiej ulicy, wiodacj do innych ulic rozjazdowych; na mniejsze wioski.
Kierowcy samochodow z dwu pasmowej drogi, usilowali zrobic 4ro(fizycznie nie mozliwe) a do tego inni desperaci parkowali na poboczu i tak waskiej jak nitka drogi.
Niektorzy parkowali na polach rolnikow ..byle w cieniu..a inni malo nie pobili stawiajacej opor Zandarmerii, ktora byla odpowiedzialna za ruch i porzadek.Spiesze z wyjasnieniem; Zandarmeria to wojskowa jednostka prewencji tu w Turcji(tam gdzie Zandarmi tam Policja nie ma kompetencji).Wyraznie Zandarmeria powinna pomyslec wczesniej o zorganizowaniu jakiegos konkretnego zbiorowego parkingu by tam odsylac co chwila nadjezdzajace wozy.Niestety organizacja imprezy pozostawia wiele do zyczenia.Mialam wrazenie, ze raczej kierowcy tam rzadza a nie Zandarmii o zgrozo..co raz to jakis biegal za samochodem nawolujac do porzadku i wypisujac mandaty.Moze kogos zdziwic , ze zandarm moze mandat wypisac.Zandarmeria to organ niezalezny i stojacy ponad Policja.Szczegoly wyjasnie kiedys przy okazji.

Udalo sie nam "cudem" zaparkowac samochod gdzies na poboczu wciskajac go miedzy dwa inne juz tam stojace.Wygramolilismy sie z niego i udali na wcale nie krotki spacer spowrotem do uliczki prowadzacej na Festiwal.Spacer byl troche uciazliwy, gdyz odbywal sie w prawie 36C upale.

Weszlismy w waska uliczke zastawiona straganami, uginajacymi sie od kolorowych owocow i warzyw ale przede wszystkim, "Gwiazdy" numer 1 festiwalu Czerasni.Przystapilam do robienia zdjec by miec sie czym pochwalic potem na blogu;)
Jasne, ze wszyscy wiesniacy mieli mnie za turystke z europy..usmiechali sie milo do mnie i kiwali przyzwalajaco glowami, gdy pytalam czy pozwola sie sfotografowac.

Niektorzy z nich jak sprzedawcy Kokoreç(flaki jagniece z grila) czy Malz(muli) smiali sie i mowili, ze jak te zdjecia pokarze w intenecie to ich nikt do UE nie bedzie chcial ..po czym dodawali, ze i tak ich tam nie chca..a oni sami tez nie maja zludzen.Usmailismy sie, bo ja podobnie jak oni mam swoje zdanie na ten temat.Robiac zdjecia nie powiedzialam, w jakim celu je robie.Ale wies turecka jest tak "do przodu", ze prawie w kazdym domu znajduje sie komputer z internet.

Co mnie urzeklo, to to, ze wszystkie owoce, ktore rolnicy przywiezli byly prosto z drzewa.Kazdy prezentowal cos w czym sie specjaklizuje.Niektorzy z wiesniakow przygotowali cos z tradycyjnych potraw.Mozna bylo nie tylko kupic u nich ich produkty rolne ale i co tradycyjnego do zjedzenia.Nie zabraklo TEZ kebabu, czy ryzu z cieciezyca i miesem kurczaka.Byl tez Yayik ayran.To Ayran(pitny jogurt naturalny z odrobina soli) robiony tradycyjna metoda plemion Yürük , w takim worku z Juty zawieszonym miedzy 4ma palami, w ktorym sie go ubija drewnianym kijem...mhhh ten smak.Nie mozna go porownac z takim z fabryki Ayranem.Mowy nie ma.

Nie zabraklo i rekodziela kobiety z Izby Gospodyn Wiejskich.Mozna bylo kupic sobie cos naprawde fajnego.Malowane roznymi technikami drewniane wazony, skrzynki, wyszywanki i koronki robione spec.technika iglowa(sa tak cieniutkie, ze sprawiaja wrarzenie mgielki).
Podarzalismy zatloczona uliczka miedzy straganami na centralny plac Beleben, gdzie byla ustawiona scena, z ktorej dochodzil juz nas zewny spiew jednej z tzw.artystek.Nie bylabym soba, gdybym nie zaklasyfikowala sily glosu i czystosci spiewu artystki ze sceny.Coz Urzad Miasta nie zaprosilby artystow z prawdziwego zdarzenia na tak kameralna impreze.Za duze koszty.

Muzyke jaka grano i spiewano to ballady Tureckie, ktorych nie moze spiewac kazdy, dlatego starannie wybiera sie solistow..jednakze nie wiem jakie "wiatry przywialy" i kto powiedzial temu soliscie, ze ma talent.
Nie nalezy mylic ballad z arabeska czyli cos na ksztalt naszego disco polo i stylu "umpa umpa"..tego nie moze sluchac czlowiek z uchem wrazliwym na dzwieki.Jezeli chodzi o mnie to unikam sluchania arabeski, zeby sobie nie popsuc dnia.Oczywiscie bez arabeski zadna impreza nie bylaby impreza.Nie zabraklo i jej;)
Przez zla polityke promowania muzyki na kanalach tureckich, istnieje wsrod Turkow moda powszechna na arabeske.Arabeska stala sie nierozerwalna czeescia pseudo kultury tureckiej, gdyz nie jest ona tradycyjna muzyka turecka a raczej arabska disco z zawodzeniem.

Przeszlismy pod scene bo moi znajomi chcieli sie zabawic w rytmie dzwiekow swidrujacych uszy.Wiedza, ze nie lubie arabeski wiec tylko mnie bacznie obserwowali ..hhaha.Ja staralam sie robic dobra mine do zlej gry i jakos to przezylam.Moze spodziewali sie, ze eksploduje.Nie wiem.Sa gusta i gusciki i jak zwykli mowic Turcy " zevkler ve renkler tartışamaz" (nie dyskutuje sie na temat gustow i kolorow).Ja staram sie powstrzymywac od komentarzy.Co raz lepiej mi to wychodzi.

Po jakims czasie dolaczyli do nas znajomi naszych znajomych i po 2 godz. pobycie na Festivalu postanowilismy cos przekasic.Poniewaz w Beleben byl olbrzymi tlok zdecydowalismy sie pojechac do GÖLCUK usytuowanego na drodze do Izmiru czyli nad stawy by tam cos w spokoju i z dala od tloku i halasu zjesc.Nasze tureckie rodzinki zawsze przygotowane sa na piknik.Nie ma niedzieli, zeby sie nie piknikowalo.Osobiscie czasem lubie wybrac sie w dobrym towarzystwie na jakas lake na piknik ale zdarza mi sie to bardzo sporadycznie.

Wyladowalismy w przepieknym, zielonym miejscu nad stawami, gdzie plywaly kaczuchy i widoki zachwycaly swym pieknem.Dla mnie czlowieka, ktory widzi na co dzien troszke zieleni swoich kaktusow na balkonie i drzew sasiadow..takie miejsce jawilo sie jak bajka.Po mile spedzonym wspolnie czasie wrocilismy do domu.

Tyle mojej relacji z Festiwalu Czeresni.Zdjecia zalaczam do galerii bloga do ktorej mozna wejsc badz klikajac na pokaz slajdow badz w linka Nika Turcja Blog.Zapraszam do ogladania.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ciekawe. Takie newsy powinnaś puszczac do polskich gazet. Festiwal czeresni. Temat z kosmosu. Zupelnie tu nieznany.

Czarny Rycerz